wtorek, 10 listopada 2015

Flirting with death





[zawoalowany SPOJLER z Krwi Olimpu dot. Nico]




Nowy Rzym jest piękny latem.
Rzecz jasna, jakieś siły wyższe strzegą go i pilnują, by pogoda zawsze dopisywała. Zimą zazwyczaj pozwalają śniegowi popadać, ale nawet wtedy na zewnątrz jest przyjemnie. Bariery ochronne są podobne do tych otaczających Obóz Herosów.
Co nie zmienia faktu, że jest piękny - szczególnie w piątek po południu, gdy zajęcia na uniwersytecie są skończone, naukę można odłożyć do niedzieli wieczorem (ciii, nie mówcie Annabeth), a ty idziesz obok swojej dziewczyny nawijającej o minionym dniu i starasz się nie dopuścić do staranowania jej przez biegające wszędzie grupki dzieciaków.
- Czy ty mnie w ogóle słuchasz? - głos nastolatki wyrwał go z zamyślenia.
Percy spojrzał na nią pytająco. Dopiero po chwili dotarł do niego sens tej wypowiedzi.
- Jasne, że tak. - Jasne, że nie. - Mówiłaś o... szkole. Szkole? Tak, szkole.
Przewróciła oczami, ale uśmiechnęła się.
- Znów mnie nie słuchasz.
Sięgnął po jej dłoń i splótł ich palce.
- Ja cię nie słucham?
- Tak, ty mnie nie słuchasz.
- To o czym mówiłaś, Mądralińska?
Zarumieniła się delikatnie. - O... szkole.
Teraz Percy roześmiał się na cały głos.
- A ty...
- Bo naprawdę...
- ... twierdzisz...
- ... mnie nie...
- ... że cię nie słucham!
- ... mnie nie słuchałeś!
Ludzie patrzyli na nich z rozbawieniem, gdy śmiejąc się, szli środkiem ulicy.
- Miałem rację, widzisz?
- Ale nie wiedziałeś - upierała się.
- Wiedziałem. Zawsze wiem, o czym mówisz, bo zawsze w piątki mówisz o...
Złapał jej pięść zmierzającą w kierunku jego szyi i przytrzymał na wysokości pasa.
- ... mówisz o szkole - dokończył triumfalnie.
W bardzo dojrzały sposób pokazała mu język. Jej oczy błyszczały niesamowicie, jak zawsze, gdy próbowała walczyć - niezależnie od tego, czy chodziło o pierwszeństwo jej domku do pryszniców, czy o walkę na śmierć i życie z potworami.
Uwielbiał te oczy.
- Puść mnie! - Szamotała się, próbując uwolnić przynajmniej jedną rękę.
- Nie tak szybko. - Nachylił się w jej kierunku.
Scena jak wyjęta z bajki: ona mruży delikatnie powieki, on szykuje się do długiego pocałunku w świetle czerwcowego słońca, wokół urokliwe białe domki i młodzi ludzie.
- Nie myśl, że nie potrafię cię przewrócić nawet z unieruchomionymi rękami - wyszeptała Annabeth, gdy ich usta dzieliły centymetry.
- Wierzę. - Jej twarz owionął zapach miętowej gumy do żucia, a chłopak wyprostował się i w końcu ją puścił. Przeczesał dłonią włosy i rozejrzał się. Poza sześciolatką z wózkiem dla lalek i mężczyzną i kobietą w podeszłym wieku nikt na nich nie patrzył. Albo zdążyli się już odwrócić.
Para wynajmowała niewielkie mieszkanko w jednym z domów przy granicy miasta. Był to chyba najbardziej na północ wysunięty budynek, bezpośrednio sąsiadujący z akweduktem i położony najdalej od wszystkich interesujących miejsc Nowego Rzymu: Koloseum, Cyrku, Świątynnego Wzgórza... Przynajmniej cena wynajmu była niska.
Percy i Annabeth uwielbiali to mieszkanie.
Należało do nich praktycznie całe pierwsze piętro - dwa pokoje, łazienka, a nawet niewielka kuchnia. Parter zajmowała właścicielka, a mikroskopijny pokoik na poddaszu jakiś dwa lata starszy student. Chłopak spokrewniony z Tanatosem. Nosił się na czarno, zachowywał idealnie cicho i albo na wszystkich warczał, albo nie odzywał w ogóle. To drugie zdecydowanie częściej. Po pierwszej (i jedynej) próbie zapoznania się z nim córka Ateny wróciła do siebie wściekła jak osa i z mocnym postanowieniem, że już nigdy nawet nie spojrzy na tego człowieka. Percy nie zamierzał się z nią wykłócać. I tak niespecjalnie mu zależało.
Najlepszym sposobem na poprawienie nastroju dziewczyny było pozwolenie jej na urządzenie ich czterech kątów. Meble zakupiła właścicielka ileś lat temu, więc były już trochę wysłużone przez kolejnych mieszkających tu studentów, ale były. Percy spędził dwa dni na posłusznym przesuwaniu kanapy, łóżek i stołu z jednego miejsca na drugie zgodnie z poleceniami pani architekt. Gdy jednak skończyli wieszać zasłony w oknach, ustawili ostatnie książki na regale i zmyli farby do ścian z rąk, Percy musiał przyznać, że efekty były warte wysiłku.
Jak pod koniec każdego tygodnia, chłopak z przyjemnością cisnął plecak w kąt sypialni i rzucił się na łóżko (SWOJE łóżko. Łóżko Annabeth stało po drugiej stronie pokoju).
Przyjemnie było leżeć, żartować i planować pożarcie dziesięciu kilogramów truskawek sprowadzanych z Obozu Herosów na kolację, ale piękna pogoda kusiła. Mimo zmęczenia Annabeth, Percy złapał jedną ręką deskorolkę, drugą nadgarstek swojej dziewczyny i wyciągnął ją z domu.

- Perseuszu Jacksonie! - dobiegł go krzyk blondynki. - Nie po to ratowałam cię przed Minotaurem, żebyś teraz skręcił kark na rampie! W tej chwili przestań się popisywać!
Otarł czoło wierzchem dłoni i uśmiechnął się.
- Nic mi nie będzie, Mądralińska - odkrzyknął. - Mój zmysł równowagi po latach latania na Mrocznym jest wręcz idealnie wyćwiczony.
- Ty naprawdę masz glony zamiast mózgu - westchnęła, ale powstrzymała się od podejścia do niego i odkręcenia kółek od tej jego głupiej deski, gdy wykonywał kolejne karkołomne tricki - dla odmiany na cokole pomnika Wulkana. Pamiętał, jak greckie wcielenie boga wybaczyło mu "skakanie po jego tronie" na Olimpie i zdarzało mu się to wykorzystywać.
Kilku młodszych chłopców zagwizdało z uznaniem, gdy udał mu się wyjątkowo trudny obrót.
Przewróciła oczami i potrząsnęła głową z politowaniem, widząc, że jej chłopakowi naprawdę zależy na opinii tych dzieci.
- YOLO, kobieto! - wrzasnął jeden z nich w kierunku córki Ateny. - Nie bądź taka sztywna!
W tym momencie zagotowało się w niej. Przeszła przez rzeczy, o których tym smarkaczom się nawet nie śniło i przeżyła, więc chyba nic dziwnego, że jest trochę przewrażliwiona? Że nie chce, aby Percy zrobił sobie krzywdę w tak głupi sposób? A oni mają czelność twierdzić, że jest sztywna?!
Zanim zdążyła wstać i poważnie uszkodzić tych… tych…, Percy był już przy niej z deskorolką pod pachą i wyprowadzał ją z placu.
Przez kilkanaście metrów szła spięta, ale wkrótce zaczęła się rozluźniać.
- To tylko dzieciaki, Ann.
- Nie mów do mnie...
- Annabeth - poprawił się szybko. - To dzieci. Pamiętasz, jak my zachowywaliśmy się w ich wieku?
- Wyglądali na piętnaście lat. - Znów się nachmurzyła. - W ich wieku przewędrowaliśmy cały Labirynt, ja spaliłam twój pośmiertny całun, a Rachel rzuciła w Kronosa niebieską plastikową szczotką do włosów.
- Okej, to prawda... Ale chyba powinniśmy się cieszyć, że oni mieli normalne dzieciństwo, nie uważasz? Że nie musieli walczyć o życie, i że ich największym problemem była trudna praca domowa?
Musiała przyznać mu rację. Percy może i bywał lekkomyślny, ale nie był głupi.
Szli dalej w milczeniu. Słońce powoli zniżało się nad horyzontem.
- Tylko... - Chłopak przerwał ciszę.
- Hm?
- Zastanawiam się...
- Tak, Percy?
- Co to znaczy " YOLO"?
Nic nie mogła poradzić na to, że zaczęła się śmiać.
- To akronim od "You Only Live Once".
- A to co znaczy? - Zmarszczył brwi.
- Tyle, co flirtowanie ze śmiercią.
Syn Posejdona pokiwał głową, usatysfakcjonowany. Spotkał się ze śmiercią już wiele razy - raz nawet pomógł prawdziwej Śmierci - ale ten sposób obcowania z nią wydał mu się dla odmiany bardzo przyjemny.
- W takim razie witam - rozległ się za nimi znajomy głos.
Jednocześnie odwrócili się.
A tam, w cieniu pobliskiego budynku, w czarnej kurtce pilotce, bawiąc się pierścieniem z czaszką i trzepocząc zalotnie rzęsami, stał ciemnowłosy chłopak i patrzył prosto na nich.
- Nico! - Annabeth podbiegła do niego i uścisnęła go mocno. Percy wciąż nie czuł się do końca swobodnie w jego towarzystwie, więc poprzestał na uściśnięciu jego dłoni.
- Co ty tu robisz, stary?
- Przyjechałem odwiedzić znajomych - powiedział po prostu.
- Czas najwyższy. Nie widzieliśmy cię od zeszłych wakacji!
To była prawda. Jakiś czas po pokonaniu Gai Percy i Annabeth wyjechali do Nowego Rzymu, a Nico został w Obozie Herosów. Para wróciła na Long Island dopiero na parę dni przed Bożym Narodzeniem, a potem spędziła tam Wielkanoc, ale Nico nie zobaczyli, a Will chodził jak struty. Kiedyś Percy usłyszał, jak blondyn mamrocze do siebie: "A zabroniłem mu kontaktów z Podziemiem... To było zalecenie lekarza!". Chłopak ewidentnie miał zły nastrój, więc syn Posejdona zrezygnował z pytań o obiekt jego nerwów.
Nico spojrzał na nią przepraszająco.
- W Święta byłem w Podziemiu. Na Wielkanoc zresztą też. To... długa historia.
- W takim razie chodźmy do nas - zaproponował Percy. - Usiądziemy, zjemy coś, porozmawiamy...
- Odpoczniesz po podróży... - weszła mu w słowo Annabeth. - Mam tylko nadzieję, że nie podróżowałeś cieniem? - Jej głos zrobił się surowy.
- Nie, Ann, nie podróżowałem cieniem. - Syn Hadesa przewrócił oczami, a Percy zacisnął usta. Nie był zazdrosny, na pewno nie po tym, co rok temu usłyszał od Nico, ale fakt, że to ten chłopiec był jedyną osobą mogącą mówić do Annabeth zdrobniale wydawał mu się… niefajny.
- Czy Solace powiedział wszystkim o tym jego durnym "zaleceniu lekarza"?
- Nie wszystkim - zawahała się dziewczyna. - Tylko całemu swojemu rodzeństwu. I Chejronowi. I całej... prawie całej... Wielkiej Siódemce - temat Leo wciąż był delikatny. - I Reynie. I...
- Wystarczy. Serio, rozumiem.  - Młodszy chłopak pokręcił głową, wzdychając. - Jest naprawdę sło... ekhem... miły, ale czasem przesadza.
Taktownie udali, że nie zauważają jego delikatnych rumieńców. Percy pomyślał jednak, że nowy przyjaciel ma dobry wpływ na Nico. Stał się bardziej otwarty.
- Ale nie. Nie podróżowałem cieniem - dokończył. - Przyjechałem z Jasonem.
- Jason tu jest? - zawołał Percy. - To świetnie! Jego też dawno nie widzieliśmy.
- Tak, on i Piper są teraz u Reyny. Powiedział, że mam iść was znaleźć, a oni przyjdą do waszego domu później... Nawiasem mówiąc, jestem naprawdę ciekawy tego, jak mieszkacie.
- Ten domek jest śliczny. - Annabeth machnęła ręką w stronę, w którą szli. - Zaraz tam będziemy.
-To prawda. - Percy otoczył swoją dziewczynę ramieniem. - Urządziła go najlepsza architektka obu Ameryk.
Najlepsza architektka zaczerwieniła się nieco, ale nic nie powiedziała.
Po chwili stanęli pod drzwiami. Percy otworzył je, zaczekał, aż reszta wejdzie i podążył za nimi na górę.
- Zapraszamy. - Mrugnął do Nico, przekręcając klucz w zamku. - Co prawda nie mamy niebieskiego tortu, ale jakieś lody powinny się znaleźć. Na szczęście sprawa nie jest tak poważna, jak wtedy.
Nico uśmiechnął się szeroko. Przypomniał sobie sytuację sprzed lat, gdy odwiedził Percy'ego w jego mieszkaniu na Upper East Side, by wyjaśnić mu, że samobójcza misja jest jedyną szansą na uratowanie życia jego i wielu innych. Kto by pomyślał, że teraz będą potrafili z tego żartować?
- O czym wy mówicie? - Córka Ateny patrzyła to na jednego, to na drugiego chłopaka w poszukiwaniu odpowiedzi.
- O niczym takim. - Percy na chwilę przeniósł na nią wzrok. Nacisnął klamkę. - Wchodźcie. Nie widzieliśmy się cały rok. Mamy mnóstwo spraw do obgadania...

8 komentarzy:

  1. Niedawno natrafiłam na Twojego bloga i nie żałuję :)
    Miniaturka humorystyczna, bardzo mi się podobała :)
    W wolny czasie poczytam inne ;)

    PS – Ładny szablon *·*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! W takim razie zachęcam do przeczytania reszty, mam nadzieję, że ocenisz je równie pozytywnie;)
      Mogłabyś mi powiedzieć, w jaki sposób tu trafiłaś?
      Mi tez się podoba te szablon;)

      Usuń
  2. No po prostu cudowne <3 Wspaniałe i w ogóle. Nie powinnaś wytaczać przeciwko mnie tak potężnych dział jak Nico, bo nie mój fandomowy umysł tego nie zniesie i będzie krzyczał w przedśmiertnej agonii z radości (i kij z tym, że to zdanie nie ma sensu... I tak zrozumiałaś) ;)
    świetne :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale... czy Nico tutaj jest w jakikolwiek sposób potężnym działem? :c No ale ok, rozumiem, że Ty na Nico reagujesz tak, jak swego czasu ja na niego i Leo;D
      Dziękuję Ci bardzo. I owszem, zrozumiałam - ale to jasne;)

      Usuń
  3. To jest cudowne! WOW! (Nie ma to jak pisać komentarze po 3 dniach od przeczytania- no cóż, szkoła nie sługa)
    Chyba kocham twój styl pisania :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!
      Nie ma to jak czytać nowe komentarze dzień po ich pojawieniu się i mieć prezent na Dzień Dziecka;))
      Uwierz mi, rozumiem - szkoła to pożeracz czasu.
      <3

      Usuń
    2. I to jeszcze jaki pożeracz czasu! Piszę po trzech dniach, odpisuję po dwóch dniach- szkoła to zło

      Usuń
    3. Na szczęście już niedługo zakończenie roku;) Wytrzymajmy jeszcze troszkę.

      Usuń